Перейти к основному содержанию
Юность
ЮНОСТЬ (По мотивам произведений Чеслава Милоша, Николая Некрасова и Михаила Матусовского) Юность твоя злополучною кажется. Бег из провинции в город манящий, Шумно трамваи пыльные катятся Мимо отверженных, бога молящих У ресторана, который весь светится, Золотом блещет, богатых впуская. Всё здесь заманчиво! Жаждется, вертится Непостижимая жизнь дорогая. Провинциальность твоя обнажается Куцей одёжкою, стрижкой дворовою. Кто б успокоил: - Здесь - всё покупается! Ты же - красивый, ловкий, здоровый. Станешь ли черною завистью маяться Зря истязая себя укоризною, Тенора встретив? Ему бы покаяться В страхе душевном пред близкою тризною. Рыжую, помнишь? Подруженька жаркая! Ты так страдал от её невнимания. Глянь, не она ли та кукла вульгарная Полураздета у красного здания? Шляпы в руках, кринолины роскошные, Лица господ внешним лоском прикрытые… Где это всё? Времена запорошили Снами тревожными дни позабытые. Дом, тот в который войти не отважился, Рухнул. Вывозится мусор строительный. Ты – знаменит, можешь вдоволь куражиться, Но понимаешь, что тон твой язвительный, И, растворяясь туманом во времени, Дерзость проступков оценишь беспечностью. Жизнь – лишь мгновенье без роду и племени, Легкость волны, принимаемой вечностью. Были вопросы – ответы не найдены В книгах, тобою когда-то изученных, А на душе не рубцуются ссадины Детских обид ненароком полученных, Нету столиц, где ты гостем непрошенным, Но поднимая бокалы искристые, Вспомнишь, как в юности сад запорошили Белой метелью хлопья пушистые. MŁODOŚĆ Twoja nieszczęśliwa i głupia młodość. Twoje przybycie z prowincji do miasta. Zapotniałe szyby tramwajów, ruchliwa nędza w tłumie. Przerażenie kiedy wszedłeś do lokalu, który dla ciebie za drogi. Ale wszystko za drogie. Za wysokie. Ci tutaj muszą spostrzec twoje nieobycie I niemodne ubranie i niezgrabność. Nie było nikogo, kto by przy tobie stanął i powiedział: - Jesteś ładnym chłopcem, Jesteś silny i zdrów, Twoje nieszczęścia są urojone. Nie zazdrościłbyś tenorowi w palcie z wielbłądziej wełny, Gdybyś znał jego strach i wiedział, jak zginie. Ruda, z powodu której przeżywasz męki, Tak wydaje ci się piękna, jest lalką w ogniu, Nie rozumiesz, co krzyczy ustami pajaca. Kształt kapeluszy, krój Bukiem, twarze w lustrach Będziesz pamiętać niejasno, jak coś co było dawno Albo zostaje ze snu. Dom, do którego zbliżasz się z drżeniem, Apartament, który ciebie olśniewa, Patrz, na tym miejscu dźwigi uprzątają gruz. Ty z kolei będziesz mieć, posiadać, zabezpieczać, Mogąc wreszcie być dumny, kiedy nie ma z czego. Spełnią się twoje życzenia, obrócisz się wtedy Ku czasowi utkanemu z dymu i mgły. Ku mieniącej się tkaninie jednodniowych żywotów, Która faluje, wznosi się i opada jak niezmienne morze. Książki, które czytałeś, nie będą więcej potrzebne, Szukałeś odpowiedzi, żyłeś bez odpowiedzi. Będziesz iść ulicami jarzących się stolic południa Przywrócony twoim początkom, widząc w zachwyceniu Biel ogrodu, kiedy w nocy spadł pierwszy śnieg.